I raport z tajnego zebrania 3/4 Huncwotów 10 września 1976
Przewodniczący: Łapa
Skryba: Lunatyk
Pozostali: Glizdogon
17:40 Przewodniczący sprawdza obecność w Pokoju Życzeń. Panowie Lunatyk i Glizdogon meldują swą bojową gotowość.
17:45 Lunatyk wypytuje przewodniczącego o sytuację z panną Evans, która na czas misji zyskuje pseudonim operacyjny - Ruda.
17:50 Łapa uśmiecha się przebiegle, mówiąc, że pozostali panowie nie mają powodu do obaw.
17:51 Lunatyk dobrze zna ten uśmiech, pomysły przewodniczącego również i stwierdza, ze w najlepszym razie cała sytuacja skończy się jedynie na rozlewie krwi. W najgorszym wypadku na trwałych uszkodzeniach ciała.
17:55 Przewodniczący chce oświadczyć Rogaczowi (niezwerbowanemu do tajnych zebrań, aczkolwiek pełnoprawnemu członkowi Huncwotów) o swoich planach dotyczących Rudej.
17:56 Glizdogon wydaje z siebie entuzjastyczny okrzyk (tak naprawdę jest przerażony).
17:57 Lunatyk jest zmuszony przeczytać raport z pierwszego (i oby ostatniego) tajnego zebrania 3/4 Huncwotów.
18:00 Przewodniczący nakazuje skrybie skreślić fragment o rozlewach krwi.
18:01 Lunatyk nic nie wykreśla, bo choć jest wierny przyjaciołom i bierze udział w tej całej chorej sytuacji to swoje opinie wyraża i wyrażać będzie.
18:03 Naradę możemy uznać za skończoną, gdyż Przewodniczący widzi na Mapie Huncwotów Rogacza, który znajduje się w Pokoju Wspólnym. Tymczasowo sam.
***
Z nieznanych powodów James miał złe przeczucia. Na korytarzu usłyszał coś, co wstrząsnęło nim bardziej niż wieść o używaniu szamponu przez Smarkerusa. Stosunkowo rzadko słuchał plotek, ale tym razem, kiedy ktoś na korytarzu wymówił nazwisko jego, Syriusza i Lily w jednym zdaniu nie mógł przejść obojętnie. Choć w chwili obecnej cholernie tego żałował.
Nigdy nie myślał, ze dożyje dnia, w którym Black zaprosi Lily na randkę. I chyba nie chciał oglądać tego momentu, w którym ona się zgadza. To już nie było dziwne, a nienaturalne! Tak, jakby nagle drapieżnik i roślinożerca postanowili się razem wybrać do mięsnego baru albo na wspólne pastwisko.
Technicznie mógłby iść znowu na jakąś randkę i zapomnieć o tym wszystkim. Potencjalnie miał już trzy kandydatki, ale po prawdzie to wcale mu się to nie uśmiechało. Przynajmniej nie w chwili obecnej, kiedy to Lily siedziała na fotelu w Pokoju Wspólnym całkowicie pogrążona w lekturze jakiegoś opasłego tomiska. Taka niewinna. Taka nieświadoma jego spojrzenia, które uważnie śledziło kazdy jej ruch.
Gdzie tez byli pozostali Huncwoci, kiedy ich potrzebował?! Coraz trudniej było mu wytrwać we własnym postanowieniu, a ona go nieświadomie kusiła! Chociaż... Moze tak...
- Evans! - Krzyknął, a kilkanaście głów Gryfonów, którzy bynajmniej jego Lily nie byli podniosło się, słysząc znajomy głos. Szukali sensacji. Sępy jedne, no.
Sama Lily spojrzała na niego niechętnie i ponownie uderzyła go zieleń jej oczu. Ilekroć w nie spoglądał wszystko się powtarzało - na nowo odkrywał ich głębię, zachwycał się ich odcieniem i czuł się przyciągany. Boże, jak on by chciał jej nienawidzić albo chociażby nie czuć się w potrzasku, kiedy na niego spoglądała.
To by o wiele ułatwiało sprawę.
- Czego, Potter? - Jeśli była zaskoczona bezpośrednim zwrotem, to nie dała tego po sobie poznać.
Uwielbiał się z nią przekomarzać. Uwielbiał wywoływać w niej sprzeczne reakcje. Uwielbiał jej ton głosu - nawet, kiedy mówiła "nie." Dlatego tez było mu tak cholernie ciężko nie zadać jej pytania, którym nękał ją przez kilka ostatnich.
- Umówisz się ze mną? - Miał wrażenie, ze nogi się pod nim ugną, kiedy charakterystyczne pytanie dla jego osoby zadał ktoś inny. Jego przyjaciel. Och, w tej chwili miał ochotę udusić Łapę gołymi rękoma!
- Jesteście nieznośni! - Wykrzyknęła rudowłosa, choć na jej twarzy widać było widać rumieńce. Kiedyś były zarezerwowane tylko dla niego... - Obaj.
- Och, Evans. Nie ukrywaj fascynacji moją osobą pod tą maską wrogości! Oboje wiemy, jak to się skończy....
Było mu słabo. Nie wiedział, jakim cudem Syriusz tak dobrze go naśladuje. A Lily... ona go nawet nie spoliczkowała! Wydawała się zrezygnowana, kiedy z irytacją znikała na schodach do dormitorium dziewcząt. To wszystko napawało go lękiem. Nie tylko o ich hipotetyczną i bardzo nierealną randkę, jeśli Łapa wywinie jej świństwo to Lily nigdy na niego nie spojrzy... Będzie się nim brzydzić. Nie, nie mógł znieść tej myśli.
Ale nie mógł tez zmienić zdania. Postanowił skończyć z Evans. Tak, właśnie tak. To jedynie koleżanka i bardzo atrakcyjna Ruda małpa. Od dzisiaj to staje się jego mantrą.
Gdzie tez byli pozostali Huncwoci, kiedy ich potrzebował?! Coraz trudniej było mu wytrwać we własnym postanowieniu, a ona go nieświadomie kusiła! Chociaż... Moze tak...
- Evans! - Krzyknął, a kilkanaście głów Gryfonów, którzy bynajmniej jego Lily nie byli podniosło się, słysząc znajomy głos. Szukali sensacji. Sępy jedne, no.
Sama Lily spojrzała na niego niechętnie i ponownie uderzyła go zieleń jej oczu. Ilekroć w nie spoglądał wszystko się powtarzało - na nowo odkrywał ich głębię, zachwycał się ich odcieniem i czuł się przyciągany. Boże, jak on by chciał jej nienawidzić albo chociażby nie czuć się w potrzasku, kiedy na niego spoglądała.
To by o wiele ułatwiało sprawę.
- Czego, Potter? - Jeśli była zaskoczona bezpośrednim zwrotem, to nie dała tego po sobie poznać.
Uwielbiał się z nią przekomarzać. Uwielbiał wywoływać w niej sprzeczne reakcje. Uwielbiał jej ton głosu - nawet, kiedy mówiła "nie." Dlatego tez było mu tak cholernie ciężko nie zadać jej pytania, którym nękał ją przez kilka ostatnich.
- Umówisz się ze mną? - Miał wrażenie, ze nogi się pod nim ugną, kiedy charakterystyczne pytanie dla jego osoby zadał ktoś inny. Jego przyjaciel. Och, w tej chwili miał ochotę udusić Łapę gołymi rękoma!
- Jesteście nieznośni! - Wykrzyknęła rudowłosa, choć na jej twarzy widać było widać rumieńce. Kiedyś były zarezerwowane tylko dla niego... - Obaj.
- Och, Evans. Nie ukrywaj fascynacji moją osobą pod tą maską wrogości! Oboje wiemy, jak to się skończy....
Było mu słabo. Nie wiedział, jakim cudem Syriusz tak dobrze go naśladuje. A Lily... ona go nawet nie spoliczkowała! Wydawała się zrezygnowana, kiedy z irytacją znikała na schodach do dormitorium dziewcząt. To wszystko napawało go lękiem. Nie tylko o ich hipotetyczną i bardzo nierealną randkę, jeśli Łapa wywinie jej świństwo to Lily nigdy na niego nie spojrzy... Będzie się nim brzydzić. Nie, nie mógł znieść tej myśli.
Ale nie mógł tez zmienić zdania. Postanowił skończyć z Evans. Tak, właśnie tak. To jedynie koleżanka i bardzo atrakcyjna Ruda małpa. Od dzisiaj to staje się jego mantrą.
Przepraszam, że dopiero dzisiaj do Ciebie docieram. Problemy z komputerem nareszcie zostały zażegnane, więc w końcu mogę poświęcić się czytaniu.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiej reakcji Jamesa. Sądziłam, że dorwie Syriusza, a ja w rozdziale znajdę soczysty opis pojedynku obu panów. Miło mnie zaskoczyłaś :)
Potter nie odpuści sobie Evans, nie ma szans. Co ta miłość z nim zrobiła...
Pozdrawiam.
Ciekawie się czyta. Zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://heleodore.blogspot.com/